Rodzina
Witajcie ponownie.
Piszę do Was, bowiem dowiedziałem się sensacyjnej nowiny! Otóż wszyscy, którzy się tu zjawiają w moim domu (pamiętacie, że odwiedzają mnie w niedzielę tłumy gości) to jedna wielka rodzina. Dowiedziałem się o tym w ostatnią niedzielę. Co za sensacja! Jak tak można? Jak oni wszyscy ze sobą wytrzymują? Nas myszy w domu było sześć i moim zdaniem o trzy za dużo! To znaczy o trzy moje hałaśliwe siostry. Z rodzicami było spoko, tylko te siostry…
Ku przypomnieniu, mieszkam sobie, jak już wiecie, w kościele. Lubię te tłumy gości w niedzielę. Budzi się we mnie nawet prawdziwa miłość, jak przyniosą ze sobą jeszcze jakieś ciasto. Odkąd jednak dowiedziałem się, że oni wszyscy są jedną rodziną, głęboko im współczuję. Najbardziej tym, którzy muszą zmywać po wszystkich naczynia. Nie wiem, kto też sprząta u nich w domu? Trudno mi sobie wyobrazić, jak wspólnie mogą oglądać telewizję. Kto wtedy ma pilot? A jak każdy chce oglądać coś innego? Problemy widzę na każdym kroku. W końcu pochodzę również ze sporej rodziny, mam doświadczenie. Pomyślcie sami – jak oni wszyscy mogą nastawiać pranie w pralce? Same skarpetki wszystkich nie zmieszczą się za jednym razem…
Mój kolega, Stefan, mówi że wszyscy są spokrewnieni z Apostołem Pawłem. W niedzielę razem czytają jego listy. Apostoł do nich wszystkich się zwraca: „Bracia!”. Dobrze mieć w rodzinie kogoś sławnego, to przynosi rozgłos na kilka dobrych pokoleń. W mojej rodzinie dopiero ja będę sławny. Proszę, proszę – a moi goście mają już tak sławnych przodków. No, no…
Nieco dziwna ta rodzina, bo każdy jest tutaj inny. Z reguły w rodzinie są wszyscy do siebie podobni. No chyba, że część z nich jest adoptowana? To by wiele wyjaśniło. Musiałbym porozmawiać o tych nieścisłościach i zagadkach genetycznych z ich Tatą. Jak tylko go spotkam, dam Wam znać, co wyszło z naszej rozmowy.
Trzymacie się!
~ Mysz „Ek”, maj 2012