Witajcie w moim świecie
Nazywam się Zenek. Rodzice mnie tak nazwali. Nie wiem, kiedy im to wybaczę. Znajomi mówią mi „Sen”, „Ziom” lub „Ek”. Lubię wszystkie moje przezwiska, te nawet bez jakiegoś głębszego sensu również – wszystko jest lepsze od mojego imienia.
Tak więc już znacie moje imię. Teraz nieco o moim wyglądzie: mam duże piękne uszy, jestem przystojny i mam – podobno – uśmiech gwiazdy filmowej. Skoro mnie poznaliście, to chciałbym zaznaczyć, że piszę mój pamiętnik w jednym konkretnym celu. Otóż zostanie on znaleziony i okrzyknięty bestsellerem roku, lub nawet stulecia. Będę sławny i bogaty, chyba że stanie się to w dalekiej przyszłości, kiedy mnie już nie będzie. Dlatego mój pamiętnik nie zostanie zakopany, wyrzucony w butelce w morze lub schowany gdzieś głęboko. Zostawię go na środku ulicy. W ten sposób zostanę sławnym bardzo szybko. Teraz już znacie sposób na moją szybką i błyskotliwą karierę.
Moje zapiski chciałbym zacząć, że urodziłem się latem i na jesień postanowiłem się usamodzielnić i znaleźć własne mieszkanie. Jestem ambitny i lubię rozmach, więc szukałem tylko dużych budynków. Znalazłem odpowiedni, w którym mieszkam do dziś. Trafiłem akurat na jakiś bankiet powitalny więc wiem, że ludzie czekali tutaj na mnie. Dużo słyszałem wtedy o Święcie Źniwno-Dziękczynnym. Cieszę się, że tak od razu dziękowali za mnie. Pamiętam, że najadłem się wtedy tak bardzo, że brzuch mnie bolał dwa dni. Poznałem też moich sąsiadów, inne myszy. Jest tutaj też duży szczur, ale mieszka w piwnicy. Jest bardzo ważny. Jeszcze nie miałem okazji go spotkać.
Moje mieszkanie jest duże, przestronne i ładnie urządzone. Jest tu sporo rzeczy, które nie wiem, do czego służą. Poza tym najwięcej jest ławek, po których uwielbiam biegać. Chciałem na Święta Bożego Narodzenia zaprosić do siebie moich rodziców i stryjka Franka, jednak powstał poważny problem. Otóż nie wiem, jak się nazywa miejsce, w którym mam mieszkanie i jaki jest tutejszy adres. Każdy z moich sąsiadów mówi co innego i w końcu nie doszliśmy do porozumienia. Mój najbliższy sąsiad mówi, że mieszkamy w „kościele”, ale mysz z kuchni twierdzi, że to nie kościół tylko „zbór”. Starszy mój znajomy, Franciszek, upiera się, że zawsze mieszkał w „parafii” i nic nie wie o jakiś innych nazwach. Dwie najmniejsze myszy, które mają swoją dziurę zaraz przy największym wejściu, mówią, że jest tutaj „wspólnota” albo „dom modlitwy”, bo tak słyszały od ludzi, których sporo tutaj przychodzi. Chociaż mój sąsiad, który lubi przychodzić na tutejsze bankiety, najczęściej słyszał od ludzi, że jest to „kaplica”. Jest też mysz Matylda, która powiedziała, że jest najbardziej zorientowana z nas wszystkich, i że wszyscy mieszkamy w „świątyni”, najpewniej w „katedrze”. Jej koleżanka jednak twierdzi uparcie, że to „bazylika”. Spotkaliśmy się kiedyś nawet na specjalnym spotkaniu, by ustalić jedną wersję. Niestety spotkanie skończyło się głośną kłótnią, z której nic nie rozumiałem. Nikt się do nikogo nie odzywał przez dwa tygodnie. I tym sposobem nie zaprosiłem swojej rodziny na święta. Pojechałem sam do nich. Niestety nie wiedziałem co powiedzieć, gdy spytali, gdzie teraz mieszkam.
Mimo, że nie wiem, co to za tajemnicze miejsce, jednak lubię tutaj być. Najprzyjemniej jest, kiedy przyjdzie dużo ludzi. Śpiewają, rozmawiają, coś wspólnie mówią i robią. Lubię te spotkania, nie tylko dlatego, że lubię gości. Jest bowiem wtedy taka niepowtarzalna atmosfera, w której czuję coś wyjątkowego. Nie potrafię tego jeszcze opisać. Ale wiem, że to jest jakaś droga do rozwiązania zagadki tego miejsca.
Opiszę Wam następnym razem, gdy dowiem się czegoś jeszcze. Tyle tutaj ciekawostek i tajemnic do rozwiązania. Wiem, że zamieszkałem w odpowiednim miejscu. Do napisania następnym razem!
~Mysz „Ek”, styczeń 2012.