Niewierny?
Ewangelia Św. Jana 20,19-31
Moi drodzy, w naszym życiu z Bogiem na początku tylko słuchamy, obserwujemy innych, uczymy się z cudzych opowieści. Ale ten etap kiedyś się kończy i sami zaczynamy pragnąć doświadczać, sprawdzać, eksperymentować, wchodzić w interakcję i sprawdzać na sobie teorie, jakie słyszymy od innych. Pragniemy „zobaczyć”, „dotknąć” Boga, przekonać się o Jego istnieniu na „własnej skórze”. To droga wiary, która rozwija się całe nasze życie. Na tej drodze nieustannie uczymy się, doświadczamy, zmieniamy, wątpimy i nabywamy większej wiary.
W czytanej dzisiaj Ewangelii widzimy uczniów Jezusa zamkniętych w obawie przed tymi, którzy zamordowali ich Mistrza, Mesjasza. Myślę, że nie tylko drzwi są zamknięte, ale ich serca i umysły również, bo oto trzy dni temu stracili nie tylko nauczyciela, ale bliskiego przyjaciela. Na pewno przepełnia ich lęk, żal i frustracja. To czas żałoby.
I oto Jezus przychodzi do wystraszonych uczniów z pozdrowieniem pokój wam. Powtarza powitanie dwukrotnie. Słowa pokój wam wymawiano wchodząc do czyjegoś domu w ówczesnej kulturze, ale i do dziś zachował się ten zwyczaj u części Żydów, jak i Chrześcijan. Jednak w tych okolicznościach słowa Jezusa nabierają nowego wyrazu. Przede wszystkim powitanie Jezusa wskazuje na Jego obecną intencję – chce wnieść w serca przerażonych uspokojenie, nową nadzieję, ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Słowa Jezusa mogą być jednocześnie przypomnieniem Jego wcześniejszych obietnic, które słyszeli uczniowie, kiedy spędzali czas ze swoim Nauczycielem – że prawdziwy pokój pochodzi od Boga (zob. Jn 14,27 Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka).
Jak czytamy, uczniowie uradowali się spotkaniem. Podzielili się ta radością z Tomaszem, którego nie było pośród nich. Tomasz jednak był z tych, co muszą sami „na własnej skórze” doświadczyć, dotknąć i przekonać się. Same słowa przyjaciół mu nie wystarczą. Wątpi. Po ośmiu dniach historia spotkania z Jezusem się powtarza, ale tym razem Tomasz jest obecny. Jezus wita wszystkich pozdrowieniem pokój wam i zwraca się do Tomasza, by nie tylko zobaczył rany, ale wręcz ich doświadczył, wkładając w nie swoje palce, dłonie. Jezus powtarzając słowa Tomasza, dotyka głęboko jego serca. Tomasz w końcu słyszy: i nie bądź niewierzącym, lecz wierzącym.
Te wyjątkowe spotkanie Jezusa z Tomaszem porusza do głębi, przemienia. Nie wiemy, czy Tomasz rzeczywiście wkłada palce w rany Jezusa, może już nie potrzebuje? Tomasz jest w stanie odpowiedzieć jedynie: Pan mój i Bóg mój! To jego wyznanie wiary. Ale czy da się zbyt wiele powiedzieć w chwili wewnętrznej przemiany? Zobaczcie, jak ze stanu wątpliwości i niewiary, Tomasz, poprzez doświadczenie zostaje wręcz porażony i przemieniony, rodzi się w nim zupełnie nowa wiara.
Apostołowie, dzięki spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem, zmieniają się nie do poznania. Oto z wystraszonych, trzęsących portkami uczniów przemieniają się w odważnych apostołów, głoszących innym o Jezusie. Zmienia ich spotkanie ze Zmartwychwstałym. Jak czytaliśmy słowa z Listu Apostoła Jana 1,1-4: który składa świadectwo o tym, co widział własnymi oczyma, o tym, czego dotykał własnymi dłońmi.
Moi drodzy, warto tutaj zauważyć, że Jezus nie potępia Tomasza za jego wątpliwości. Zachęca i odpowiada na jego potrzebę doświadczenia. Widzimy konfrontację, jednak wyrozumiałą i otwartą. To ważna scena dla nas również ponieważ potrzebujemy akceptacji własnych wątpliwości, własnych pytań do Boga i własnych chwil zwątpienia.
Wiara nie jest zamkniętą rzeczywistością, lecz otwartą, pełną niejasności, dynamiki i zmian. Wiara nasza zmienia się razem z nami, dojrzewa, przechodzi przemianę. Aby to było możliwe, przechodzi również przez wątpliwości, ciemne doliny niewiary, chwile zwątpienia i zadawania trudnych pytań.
Wiara człowieka zawsze potrzebuje zrozumienia poprzez nasz krytyczny rozum, a rozum potrzebuje wiary i krzepiącej w niej nadziei.
Moi drodzy, jak każdy z nas, ja też mam swoje miłości życia. Moją jedną z pierwszych była – matematyka. Jestem z tych niepokornych dziewczyn, które kochają się bardziej w teoriach zamiast w kolegach z ławek. Pamiętam, jak z zagadnień logiki, czy arytmetyki przechodziłam do zagadnień filozofii matematycznej, ponieważ w tak usystematyzowanej dziedzinie wciąż jest wiele tajemnic, teorii czekających na udowodnienie, równań, o które można się spierać bez końca. Wtedy nauczyłam się, że krytyczny rozum ma swoje granice i potrzebuje ulecieć poza własne ograniczenia.
Zacytuje tutaj Maxa Plancka (1858-1947) – twórcę mechaniki kwantowej: „Zarówno religia jak i nauka w swoich działaniach potrzebują wiary w Boga. Dla tej pierwszej Bóg stoi na początku, dla tej drugiej na końcu całego myślenia. Dla tej pierwszej Bóg stanowi podstawę, dla drugiej ukoronowanie procesu rozumowania o świecie”.
Jesteśmy wciąż w nieustającym rozwoju, wciąż potrzebujemy wiary a nasza wiara potrzebuje wciąż nowych pytań.
Nie bój się więc własnych wątpliwości, ani tych, którzy myślą inaczej. Może to krok by poznać coś głębiej, by doświadczyć czegoś nowego. Nie bójmy się zmiany własnego myślenia, uczmy się i otwierajmy na nowe. Bóg jest z nami w tej podróży, w tej przemianie.
Jezus mówi Tomaszowi, Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. To słowa o nas. To my często nie widząc, choć pragnąc zobaczyć, wierzymy. To my, którzy nie mogąc dotknąć, choć tak chcielibyśmy, tylko ufamy. To my, którzy wyciągając ręce, obejmujemy jedynie własne marzenia, zaufaliśmy nadziei i Bogu. Jezus nazywa nas błogosławionymi, czyli po prostu szczęśliwymi. Wiara bowiem, choć jest swego rodzaju napięciem, pewną rzeczywistością zmienną, to jednak przynosi człowiekowi sens życia, siłę i odwagę.
Moi drodzy, Jezus przychodząc po swoim zmartwychwstaniu do uczniów, powołuje ich. Uczniowie dostają dar Ducha Świętego i posłannictwo, które jest zadaniem na całe życie i następne pokolenia. Zmartwychwstanie Jezusa nie kończy Jego historii ale jest wstępem do dalszych zmian, kolejnych przygód i kolejnych doświadczeń.
Im więcej w nas odwagi i wiary, tym więcej możemy doświadczać Boga. W sytuacjach bez wyjścia, w cudownych zmianach sytuacji, w chwilach smutku i pocieszenia, w nowych marzeniach i prezentach „z nieba”. Życie jest po to, by szukać Boga, doświadczać Go i odnajdywać wciąż na nowo. Przychodzi do nas nawet jeżeli wątpimy, tracimy nadzieję, popadamy w smutek i zniechęcenie. Buduje naszą wiarę od nowa, byśmy mogli już nie tylko wierzyć innym, że Bóg istnieje, ale sami doświadczyć Jego działania. Zobaczyć, dotknąć i doświadczyć przemiany.
Amen.