samotność kobiety
Czytam właśnie artykuły nt. teolożek średniowiecznych, czyli głównie mistyczek oraz zakonnic, które ostatecznie beatyfikowano lub kanonizowano. Pomiędzy słowami, akapitami i w przestrzeniach ów dziesiątek, setek lat wraca niby z wiatrem czasu problem braku wzorców.
Kobiety wspaniałe, inteligentne, nieprzeciętne większość własnych sił poświęcały na walkę o prawo do istnienia. Ich działania były często oparte o intuicję i niepewność, same ze sobą toczyły walkę, by siebie rozumieć, akceptować… Nie miały wzorców kobiecej świętości, brakowało zwykłych symboli życia codziennego, które by transcendowały kobiecą rzeczywistość. Tak więc smutnie muszę nazwać te poprzednie wieki, jako wieki kobiecej samotności.
Tu chwila milczenia ku czci tych, o których się nie dowiemy, a które były wspaniałe… i były wzorem.
Mam nadzieję, że uda mi się zachęcić w swoim życiu choć kilka kobiet, aby zostały wzorem dla innych. Nie chodzi o jakieś platońskie idee, ale o wzór z krwi, kości, śliny, potu… o wzór, który potrafi łączyć i przeżywać immanencję z transcendencją, o kobiety, które potrafią docenić i wydobyć z siebie kobiecość.
Ja też potrzebuję takich wzorców, potrzebuję kobiet. W zasadzie ich niedosyt w moim życiu, motywuje mnie do mych działań.
Szukam, zachęcam, i odważnie stoję na przeciw wiatrom samotności…